Andrea Joanna Korecka-Kurcz przyszła na świat we Lwowie skąd zmuszona zawieruchą wojenną przeniosła się z rodzicami na tereny obecnej Polski-do Zakopanego. Dzieciństwo i nastoletnie lata spędziła tam kochając góry i naturę przeżywając przygody, które później opowiadała przy rodzinnych obiadach. Z czułością wspominała historie z swoim Tatikiem, Mamikiem i bratem Mariem, opowiadała o pieszych, górskich wędrówkach na jakie chodziła po lekcjach, czy o tradycjach jakie wyniosła z domu. Na studia wybrała Lublin i tamtejszą Weterynarię, gdzie jak mówiła już od pierwszego dnia zakochała się w swoim późniejszym mężu i ojcu swoich dzieci. Jej receptą na uczenie się było po pierwsze szczęście, a po drugie wyobrażanie sobie egzaminu z pytaniami, na które zna się odpowiedź. Według niej była to recepta na dobre oceny i śmiała się z kolegów, którzy zarywali noce, a dostawali gorsze oceny od niej. Pracę jako lekarz weterynarii rozpoczęła w Jastrowiu, skąd następnie przeprowadziła się do Koszalina i kontynuowała pracę w zawodzie.
Ze zwierzętami była związana przez całe życie. Psy, koty, papugi, szynszyle był nawet jeż chroniony przed zimą w garażu. Kochała je jak ludzi i przy każdym mówiła, że to jej ostatni. Plany posiadania nowego pupila kwitowała, stwierdzeniem, że chyba rozum straciliśmy, po czym jak tylko się pojawiał automatycznie był jej oczkiem w głowie, jadała z nimi z jednego talerza i traktowała jak dodatkowe dziecko. Spędzanie z nimi czasu sprawiało, że na nowo stawała się dzieckiem.
Książki czyli kolejna pasja, czytała po kilka naraz i wpływały one na jej nastrój. Później pokochała też wszelkiego rodzaju łamigłówki i krzyżówki. Nie zapomnimy też determinacji jaką wkładała w układanie puzzli i jej szczęścia po ich ułożeniu, czasem po wielu tygodniach prób.
Wspaniale gotowała, i to ona była naszą najlepszą nauczycielką w tej dziedzinie. Mimo nastawienia na polskie smaki, zawsze była otwarta na dobrą kuchnie z innych krajów. Powtarzała, że jej organizm wie czego potrzebuje, gdy sięgała po kolejny kawałek ciasta. To co gotowała było związane z tym które z jej dzieci akurat przyjeżdżało do domu, ponieważ pamiętała co każde z nas uwielbia najbardziej. Lubiła być doceniania, największym komplementem było powiedzenie jej, że jest pysznie. A było pysznie bo wkładała w to całą miłość.
Kochała przyrodę. Góry. Las. Morze. W swoim ukochanym ogródku spędzała całe dnie, a gdy czasem zastanawialiśmy się gdzie to nasza babula zniknęła, zawsze można było ją tam znaleźć. Nad morzem-zawsze boso i zawsze szukając bursztynów, zachwycała się najmniejszym powiewem wiatru. Świat zwiedzała razem z nami zaciekawiona opowieściami z naszych podróży-oczywiście po wcześniejszym szukaniu okularów.
Zawsze skupiona na innych, stawiając Nas (dzieci i wnuki) jako priorytet swojego życia. Nie wszyscy mieszkamy w Koszalinie mimo to ona każdego dnia starała się być obecna, poprzez swoje rady, troszczenie się, wielką chęć usłyszenia co u Nas. Nie dało się opuścić naszego rodzinnego domu bez minimum kilku pytań o to czy: na pewno wzięliśmy chusteczki, czy nie chcemy jeszcze jednej kanapki i czy na pewno nie chcemy coś słodkiego na drogę. A my żeby nie było jej przykro zawsze braliśmy jedzeniowy nadbagaż.
Znając ją tak wiele lat oraz słuchając jej opowieści z życia znaliśmy ją jako piękną, niezwykle charyzmatyczną, kochającą swoją rodzinę kobietę, która umiała żartować, wygłupiać się oraz śmiać się do łez. Kolorowe ciuchy, nietypowa biżuteria i zamiłowanie do figurek aniołów były jej znakiem rozpoznawczym.
Z jednej strony twarda jak skała, najlepszy krytyk, największy fan. Z drugiej wrażliwa, doceniająca drobne chwile, śpiew ptaków podczas porannych papierosków na balkonie. Stanowiła naszą przystań, bezpieczny port, spoiwo łączące nas razem. Starała się stworzyć nam rodzinę i dom w jakiej sama się wychowywała, to był jej cel i marzenie. Ostatnie życzenie dotyczyło tego, żebyśmy zawsze byli ze sobą i wspierali się ponad wszystko. To właśnie jej obiecaliśmy.
Dziś jest już ze swoimi rodzicami, bratem, mężem- będzie czuwać nad nami tak jak robiła to za życia. Zostawia po sobie pustkę, której nie da się zastąpić. Trudno jest wyobrazić sobie, że nie ma z nami tak dobrego słuchacza, kompana do gry w karty oraz że nie będziemy już mogli być przez nią utuleni, czy poczęstowani knedlami ze śliwkami. Mimo to, wiemy, że wspomnienia o niej będą pojawiały się codziennie i mamy nadzieje, że smutek pewnego dnia zostanie zastąpiony przez ciepło i miłość jakie czuliśmy będąc z nią.
Dziękujemy Andrejko, Mamuś, Babciu, że byłaś.
Kochamy Cię.
Do zobaczenia.
Ceremonia pożegnania odbędzie się w środę, 22 marca 2023 r. o godz. 12:00 w sali ceremonialnej Domu Pogrzebowego Wrotniewscy przy ul. Różanej 8 w Koszalinie. Pogrzeb odbędzie się w późniejszym terminie w Zakopanem. Zamiast kwiatów rodzina prosi o datki na Hospicjum w Koszalinie. Puszka będzie wystawiona przed salą ceremonialną.
POINFORMUJ ZNAJOMYCH
Ceremonia pożegnalna:
Dom Pogrzebowy Wrotniewscy
środa 22 marca 2023, godzina 12:00
Różana 8, 75-213 Koszalin

Napisał/a: Danuta Szymczak
Andrea - bardzo dużo Ci zawdzięczam byłaś dla mnie najlepszą szefową , pomogłaś mi bardzo w pracy i w życiu. Dziękuję że mogłam być "ciocią" dla Twoich dzieci , dziękuję, dziękuję za wszystko. Danusia
Napisał/a: Wiesława
Dla mnie byłaś jak siostra zawsze moglam liczyć na Ciebie. Będzie mi Ciebie baradzo brakować.

Napisał/a: Basia
"Dla świata byłaś tylko cząstką, dla Nas całym światem"