KTO ZAPŁACI ZA POCHÓWEK
Czy można pogodzić dwie, z pozoru wykluczające się, opinie: „Pogrzeby są dla żywych, nie dla zmarłych” kontra „Nikt mi nie będzie mówił, jak mam czcić pamięć bliskiej mi osoby”?
Pierwsza mówi o pewnej konwencji, w której jest sporo prawdy – pogrzeby rzeczywiście wyprawiamy dla zmarłych, ale także lub przede wszystkim z myślą o uczestnikach uroczystości. Dlatego bierzemy pod uwagę ich odczucia („Mama nigdy nie zgodzi się na wieniec od rodziny ze sztucznych kwiatów”), tradycję („Na koniec trębacz niech zagra Barkę, jak przy chowaniu dziadka i babci”), ale także lokalne zwyczaje („U nas kondukt zawsze idzie od kościoła do cmentarza, choć do prawie pół kilometra”). Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że nie żyjemy w próżni, musimy się liczyć z ograniczeniami, z jakimi mamy do czynienia w każdej społeczności, w tym rodzinie. To także wyraz szacunku dla tego, co myślą inni.
Z drugiej strony, szacunek dla tego, co myślą inni, nie oznacza akceptacji.
Każda skłonność do kompromisu ma gdzieś swoją granicę, poza którą nie musimy, a nawet nie powinniśmy, wychodzić. „Owszem, trębacz grał dla babci „Barkę”, ale tata ma pogrzeb świecki, ja też nie wierzę w Boga, więc Barki nie będzie. Księdza też”. To jest granica. Wyraźna i nieprzesuwalna.
Dlatego nikt ze zgromadzonych na pogrzebie nie ma prawa oceniać tego, jak przebiega i z jakich elementów składa się uroczystość pożegnania zmarłego. Bo niby z jakiego powodu, jakiego tytułu? To był wybór osoby lub osób najbliższych zmarłemu, wybór przemyślany i świadomy, w zamyśle jak najpełniej wyrażający poczucie straty i żalu. A z definicji „uczucie” to coś, czego nie przeżywamy wspólnie w taki sam sposób i z taką samą intensywnością. A zatem nie powinniśmy czyjegoś bólu czy rozpaczy oceniać, ponieważ tu nie ma „normy”, która jest wzorcem, do którego można je przyrównywać.
Powyższy wywód, być może przydługi, jest po to, abyście zanim podejmiecie decyzję o uczczeniu pamięci zmarłego byli pewni, którą z dwóch dróg chcecie iść. Tą zindywidualizowaną, czy tą, którą wybrałaby większość. Na szczęście, tu nie ma złego wyboru. Pamięć jest jedna, różne są tylko sposoby jej uhonorowywania:
NAGROBEK
To sposób najpopularniejszy. Można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma grobu bez nagrobka. Te, które go nie mają, najprawdopodobniej albo czekają na możliwość/sposobność postawienia albo… nie ma już rodziny, która zajmuje się grobem. Na współczesnych cmentarzach prawie nie spotyka się dziś grobów ziemnych, tj. pozostawionych w formie usypanego kopczyka, czasami ogrodzonego/odgrodzonego ozdobnym obrzeżem. Pomniki stawiają wszyscy.
Jeśli myślisz o postawieniu pomnika – a jak wynika z powyższego tekstu i statystyki, myślisz – kolejny raz przypominamy i apelujemy, byś zastanowił się, jak kupić go w ramach tzw. faktury pogrzebowej. To nic, że koszt zakupu pomnika może być (ale nie musi) wyższy, niż wysokość zasiłku pogrzebowego. Rzecz w tym, że kupując nagrobek w ramach „faktury pogrzebowej” oszczędzasz 15% jego kosztów na samej różnicy w stawkach vat, co jest kwotą niebagatelną; zapłacisz 8 % vat z fakturą pogrzebową, 23 % vat kupując nagrobek w innym terminie. A kupisz go przecież prędzej, czy później.
Wartością dodaną w tej sytuacji jest to, że jeżeli np. zamawiasz nagrobek w naszej firmie, nie martwisz się, że coś poszło nie tak, np. że pomnik osuwa się na jedną ze stron. Tu pretensje będziesz miał do jednego wykonawcy, czyli nas. I my tę odpowiedzialność przyjmujemy, udzielając gwarancji. A więc ominie Cię „przyjemność” obserwowania, jak firma kamieniarska zarzuca błędy firmie pogrzebowej, i odwrotnie.
Nagrobek najczęściej kojarz się nam z kamienną poziomą płytą, na której umieszczona jest pionowa tablica epitafijna (to ta z nazwiskami i datami) lub tzw. poduszka, a więc „dostawiona” powierzchnia na dopisanie kolejnego zmarłego, gdy zabrakło miejsca na epitafium. Czasami z płytą poziomą lub specjalnymi nadstawkami zespolony jest wazon na kwiaty, kamienny lub metalowy. W polskich realiach nagrobek rzadko wieńczy rzeźba; na rynku są dostępne kute przez skomputeryzowane maszyny, bądź – dużo drożej – tworzone ręcznie, na indywidualne zamówienie.
I jeśli właśnie tak jak powyżej postrzegamy nagrobek, czyli pomnik, to jest to prawidłowe skojarzenie, bo tak najczęściej wygląda.
Ale warto też wiedzieć, że oprócz kamienia – o nich, ich typach, za chwilę – dziś nagrobki wykonuje się z hartowanego i barwionego szkła lub wytrzymałego plastiku. Szczególną formą pomnika jest też… drzewo, pod którym – są takie kraje w Europie – umieszcza się urnę biodegradowalną z prochami osoby zmarłej. Jeszcze bardziej niezwykła formą upamiętnienia osoby zmarłej, a zarazem miejsca pochówku, jest „pomnik z wody”. Mowa oczywiście o pochówkach morskich, gdzie rodzina dostaje certyfikat z namiarami GPS miejsca, w którym została zatopiona urna z prochami. Ale to także nie u nas, to w Europie.
Zatem kamień, czyli 99 % naszych pomników. Reszta to rzeźby/instalacje ze stali lub szkła. A jeśli kamień, to przy wyborze trzeba brać pod uwagę następujące rzeczy:
- rodzaj kamienia
Wiadomo, granit jest najtrwalszy, ale i najdroższy, najcięższy w obróbce. Gorszy będzie marmur, ma piękne barwy, ale należy brać pod uwagę zmieniający się klimat, w tym kwaśne deszcze, zdegenerowanego środowisko, które powodują, że marmur matowieje, odbarwia. Będzie też mniej odporny od granitu na zamarzanie/rozmarzanie, bo w pewnej części, niewielkiej, jednak chłonie wodę.
Ostatnim naturalnym materiałem będzie piaskowiec. Ten jest jeszcze mniej trwały, niż marmur, zwłaszcza na chłonięcie wody i zamarzanie, a dodatkowo podlega degradacji z uwagi na zanieczyszczenia powietrza pyłami (brudzi się), dlatego w zasadzie wyszedł już z użycia poza pracami konserwacyjnymi przy starych pomnikach.
Jeszcze większą rzadkością jest tzw. lastrico, jeszcze przed pół wiekiem najmodniejszy materiał na naszych cmentarzach; kamienny gryz zatopiony w betonie, uformowany w płyty, a następnie zeszlifowany. Dziś takie płyty rozpadają się w rękach. Dosłownie.
A skoro jesteśmy przy sztucznych materiałach, należy wspomnieć o konglomeracie. To takie „nowoczesne lastrico” udające granit lub marmur, ale lepiszczem dla pyłu/frakcji kamiennych jest nie beton, a żywica syntetyczna. Wady? Są. Z czasem żywica, pod wpływem słońca, ciemnieje, a powierzchnia płyt z konglomeratu bywa nieodporna na chemię, także tę do czyszczenia kamienia, co może powodować matowienie powierzchni.
- barwa kamienia
Wybór barwy najczęściej wiąże się z materiałem. W kolejności – od największej możliwej liczy kolorów do uzyskania do najmniejszej – porządek materiałowy wyglądałby tak: konglomerat, marmur, granit.
Do niedawna szczyt elegancji od lat okupował „drobny” czarny granit, ewentualnie zauważalnie wybłyszczony domieszką kwarcu. Obecnie traci na znaczeniu, wypierany przez odcienie brązu, czerwieni lub zieleni. Generalnie, barwa zależy od złoża, z którego wydobywany jest materiał. Kiedyś byliśmy skazani na Skandynawię, Włochy i Polskę, dziś dochodzą Chiny, Indie, Pakistan i Ameryka Południowa. Jest w czym wybierać.
Sporo jest też pomników, także marmurowych, gdzie wykorzystuje się dwie barwy – kontrastowe lub uzupełniające. Na cmentarzach zrobiło się kolorowo: jasny beż/ciemny brąz, żółć/zieleń lub czerwień/biel. Jeśli jest to zrobione z czuciem, oszczędnie, to mogą powstać z takich dwukolorowych złożeń istne cuda. Ale cuda kosztują, dlatego dobry marmur będzie droższy od „średniego” granitu.
Przy okazji kamienia naturalnego, trzeba wspomnieć o użyleniu, ponieważ kolor wcale nie musi być jednolity na całej płaszczyźnie. Element przypadkowości koloru wprowadza właśnie użylenie skały, czyli z punktu widzenia użytkownika płyty na cmentarzu, pewnego rodzaju skaza barwowa w złożu.
Prostsze użylenie, bardziej przewidywalne jest w skale (kamieniu) wylewnym, a więc granicie. Ale dla przykładu taki marmur, czyli skała osadowa + temperatura + ciśnienie + domieszki, w przekroju może przypominać makowiec, jeśli chodzi o strukturalne ułożenie barw. I to jest kwintesencja tego, co młodzież nazwie „randomem”, przypadkowością, która też może mieć swój urok, jeśli ją dobrze wykorzystać.
Niemniej, z użyleniem trzeba też uważać. Można się naciąć. Np. w kamieniu może wystąpić skaza, która wyjdzie na jaw już po postawieniu pomnika. Mieliśmy przypadek nagrobka z chińskiego kamienia, w którym po roku, pod wpływem wilgoci, jedna z ukrytych dotychczas żył (w jakiejś części składała się z rudy żelaza) utleniła się, czyli zardzewiała, i utworzyła brązową krechę na jasnym tle kamiennej płyty. Cóż, zdarza się. Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z tańszym kamieniem.
Takiej wady zawsze pozbawiony będzie ostatni materiał na pomnik, tzw. sztuczny kamień, czyli konglomerat. Konglomerat w skrajnych przypadkach można sobie zamówić w kolorze dowolnym, wybranym z palety barw, niczym z katalogu. To najtańsza opcja w przypadku nagrobka. Niemniej trzeba liczyć się z tym, że gołym okiem widać, iż mamy do czynienia z tworem kompletnie sztucznym.
- kształt pomnika
Tu mamy do wyboru dwie metody „wydobywania” kształtu z kamienia na pomnik: przełom naturalny lub wycinanie formatek.
Zacznijmy od przełomu naturalnego. To nic innego, jak „odłupanie” części głazu zgodnie z jego uwarstwieniem, na której to części zostanie następnie wypisana stosowna inskrypcja. Sporo takich kamieni-pomników u naszych północnych sąsiadów.
Głaz może być okrągły lub owalny, a nawet wręcz podłużny. Zawsze będzie to jednak budulec jak najbardziej zbliżony do swojej naturalnej formy nawet, gdy np. postanowimy taki owal przeciąć wzdłużnie, a obie połówki rozdzielić trzecim materiałem lub elementem, umieszczonym pomiędzy, np. krzyżem. Można też skorzystać z części takiego kamienia, np. wykrojonego z niego i nieobrobionego po krawędziach „plastra”, tzw. oflisu, lub np. połowy kamienia. Można, ale tu trzeba rzeczywiście z czuciem, ponieważ łatwo w efekcie o coś, co wbrew intencjom będzie kiczem. Zaletą natomiast jest to, że polny kamień często można pozyskać za rzeczywiście niską cenę, a jeśli dobrze taki pomnik przemyśleć, to obróbka sprowadzi się do absolutnego minimum.
Pomnik z tzw. formatek, czyli kamiennych płyt, pociętych według wcześniej ustalonego schematu, jest prostszy w zamyśle i – co tu dużo mówić – powtarzalny jak z matrycy. I często z matrycy chińskiej lub pakistańskiej/hinduskiej rzeczywiście taki kamień pochodzi. Nic w tym złego. Tyle, że pomnik pobawiony jest rytu indywidualizmu i jest podobny do setek innych na wielu polskich cmentarzach. Plusem natomiast jest to, że występuje rzeczywiście w wielu odmianach kształtów i kolorów, a wybiera się go z katalogu, wskazując zdjęcie „gotowca” palcem. Takie uproszczenie wyboru do zawartości katalogu, bez kombinowania z projektowaniem, detalami, pozwala często na powzięcie szybkiej decyzji. „Wybieram, co widzę”.
- inskrypcja, czyli napis na nagrobku
Tu trzeba rozpatrzyć i treść i formę.
Treść podstawowa jest oczywista – imię i nazwisko zmarłego, czasami pseudonim, data narodzin, data zgonu. Niektórzy dodają jeszcze tytuł naukowy, stopień „mundurowy” lub pełnione stanowisko albo wykonywaną profesję bądź przynależność do stowarzyszenia/organizacji itp. Jeszcze inni uważają, że warto wzbogacić nagrobną inskrypcję w treści dodatkowe: limeryk, dwuwiersz w rymie częstochowskim, wezwanie do modlitwy lub „westchnienia” albo informację typu „Zostawił w nieutulonym żalu…”. Można wszystko, byle ze smakiem, najlepiej unikając banału.
Kwestia formy.
Współcześnie najwięcej liter w naszej części kraju wykonuje się metodą piaskowania, bo najłatwiej, najprościej i najszybciej. Drugie w kolejności jest kucie, szlachetniejsze, droższe. W obydwu przypadkach litery warto zabezpieczyć poprzez nałożenie srebrnej/złotej/czarnej/białej farby, która wytrzyma 3-4 lata i zabieg trzeba będzie powtórzyć, lub przynajmniej nałożyć bezbarwny środek impregnujący kamień. Przynajmniej impregnatem warto zabezpieczyć litery po tzw. groszkowaniu, które jest – przyjmijmy roboczo – formą pośrednią między piaskowaniem, a kuciem Na końcu, ostatnia z metod tworzenia napisów – mocowanie gotowych liter odlanych lub wyciętych z metalu. Te napisy także nie są wieczne, powierzchnia matowieje lub ulega odbarwieniu, więc także trzeba konserwować. Ale najważniejsze, że jest wybór.
Cennik i wzornik dostępnych u nas nagrobków znajdziesz w zakładce DO POBRANIA/CENNIKI.
ZAMIEŃ BLISKIEGO W DIAMENT
To nowatorska u nas, a od lat znana na Zachodzie forma czczenia pamięci osoby zmarłej. W skrócie, bez zagłębiania się w szczegóły techniczne i chemiczno-fizyczne, do stworzenia diamentu najczęściej pobierane są włosy osoby zmarłej, które następnie – pod wpływem temperatury i dużego ciśnienia – zamieniają się w tzw. diament techniczny, tzw. sztuczny diament.
Procedura nie jest skomplikowana, ale trwa minimum miesiąc z uwagi na fakt, że sam proces tworzenia diamentu odbywa się poza granicami naszego kraju.
A co potem? Potem to wyłącznie kwestia wyobraźni; kolczyki z diamentem w srebrze, wisiorek z elementami złota, pierścionek/sygnet lub bransoleta + charms?
Dobry jubiler podpowie, pokaże wzór, a potem wykona. Ważne, by w odpowiedniej chwili podjąć decyzję, by nie było za późno na pozyskanie materiału wyjściowego do wykonania diamentu.
Nasza firma od kilku lat oferuje wykonanie tego typu diamentów. Wzornik i cennik znajdziesz w zakładce DO POBRANIA/CENNIKI.
CZĄSTKA BLISKIEGO W RELIKWIARZU
Relikwiarz – nazwa jest czysto umowna, bo nie służy do przechowywania relikwii, czyli szczątków świętych lub błogosławionych – do taka bardzo mała urna lub wisiorek, w której można schować na pamiątkę pukiel włosów osoby bliskiej lub odrobinę jego prochów (teoretycznie, na to ostatnie w Polsce prawo nie zezwala).
Co się robi z relikwiarzem? Różne rzeczy; niektórzy przechowują, bo mają poczucie kontaktu z osobą bliską, inni symbolicznie chowają do grobu rodzinnego, oddalonego od „właściwego” grobu o tysiące kilometrów, jeszcze inni np. przenoszą pukiel włosów do specjalnie wykonanego – już na spokojnie – elementu biżuterii, np. charmu, medalionu, broszy itp. Pomysłów jest wiele. Ważne, by nie uchybić pamięci zmarłego.
ODCISK PALCA/DŁONI NIE ZASTĄPI DOTYKU, ALE…
Nie zastąpi, ale może być całkiem realnym jego wspomnieniem.
Technicznie rzecz ujmując, wykonujemy w naszej firmie odcisk linii papilarnych zmarłej osoby lub odcisk jej dłoni, następnie zamieniamy je w bardziej widoczny gołym okiem „znak graficzny”. Mając z kolei ów znak, możemy go nanieść na wybrany przedmiot: w przypadku palca – „nieśmiertelnik” złoty lub srebrny w postaci grawerki, charms do bransolety, w przypadku dłoni – jako wydruk na T-shircie + stosowne hasło, albo jako element specjalnie zaprojektowanego logo na ekran komputera (np. tapeta) lub smartfona. Możliwości jest wiele, zastosowania ogranicza jedynie wyobraźnia.
OKAZJONALNA MINIKSIĄŻKA
To najczęściej krótka publikacja w formie trzyelementowej „składanki”, którą rozdaje się żałobnikom podczas uroczystości pożegnania.
Ów druk najczęściej składa się z fotografii portretowej osoby zmarłej (na pierwszej stronie) wraz z datami/miejscami narodzin i śmierci, wewnętrzna część składa się z notki biograficznej, wspomnień rodziny i przyjaciół, wybranych zdjęć z poszczególnych etapów życia, np. kondolencji zamieszczonych w Internecie lub innej zawartości omówionej z rodziną.
Publikacja zawiera także treść informacyjną; numer kwatery, rząd, numer grobu, np. mapę cmentarza, by łatwiej było właściwy grób znaleźć.
Na życzenie rodziny, podejmujemy się wykonania także większej publikacji, np. rocznicowej księgi kondolencyjnej, poświęconej osobie zmarłej.
Cennik okazjonalnej miniksiążki znajdziesz w zakładce DO POBRANIA/CENNIKI.
WSPOMÓŻ PROJEKT BADAWCZY, FUNDACJĘ LUB NGO
Gdzie jest powiedziane/napisane, że najwyższą formą uczczenia pamięci jakiejś osoby jest „dostatni” pomnik z drogiego kamienia? Nigdzie. I jeśli nie zwracać uwagi na „bo co ludzie powiedzą”, to zgodnie z przepisami wystarczy zwykła ziemna mogiła z tabliczką identyfikacyjną, a pieniądze, która rodzina wydałaby na nagrobek, może lepiej przeznaczyć na dobry cel? Wszystko zależy od woli zmarłego oraz zapatrywań/otwartości jego bliskich na interpretację słowa „pamięć”. Możliwe, że dotacja na sensowny cel, dla dobra innych ludzi lub zwierząt, ma więcej sensu, niż zakuwanie „pamięci” w kamień. Jak to było… „wszystko marność nad marnościami”?
Jeśli potrzebujesz naszej pomocy w znalezieniu wiarygodnej instytucji lub szczytnego celu, możemy Ci pomóc. Umów się u nas na kawę, a następnie przyjdź i porozmawiaj, a na pewno coś dla Ciebie znajdziemy.
UFUNDUJ STYPENDIUM
To propozycja dla ludzi zasobnych i odpowiedzialnych. I najprawdopodobniej jest to najszlachetniejsza rzecz, jaką zmarły może obdarować żyjącego; dać nadzieję na lepszą przyszłość, na zdobycie wykształcenia i dzielenie się swoimi umiejętnościami lub talentem z innymi ludźmi.
To proste. Rodzina w imieniu zmarłego „adoptuje” zdolną osobę; funduje stypendium, czyli pomaga materialnie, ale także intelektualnie, bo jest za nią odpowiedzialna, więc pomaga zdobyć wykształcenie, pogłębić umiejętności, przebić się i pokazać światu talent. Można to robić anonimowo, a można też odwrotnie – np. stać się drugą rodziną beneficjenta, z którym spędza się wigilię lub część wakacji. Ważne, by na początku jasno określić cel i zakres pomocy, a także wzajemne stosunki, by nie było niedomówień. I jeszcze jedno, chodzi o konsekwencję. Tu nie można wycofać się w połowie, bo to by bardzo bolało; obowiązuje zasada „wszystko albo nic”.
Jeśli potrzebujesz pomocy w znalezieniu stypendysty, zwróć się do nas. Spróbujemy pomóc.